Autorem artykułu jest Rafał Kwiecień.
Jak się okazuje problemy z wirusami są w stanie unieruchomić nie tylko ludzi , ale również maszyny i to nie byle jakie. Tajemniczy wirus, atakując flotę amerykańskich dronów, postawił przed obsługą latających maszyn trudne zadanie z którym na razie nikt nie potrafi sobie poradzić.
Co może się stać jeśli komputerowa infekcja nie zostanie usunięta? Flota bezzałogowych maszyn używanych przede wszystkim przez amerykańskie wojsko boryka się z poważnym problemem. We wrześniu (2011r.) wykryto, że drony zostały zarażone tajemniczym wirusem rejestrującym każde naciśnięcie przycisku wykonane w bazie Creech w Newadzie przez operatorów urządzeń. Wydaje się, że nieznany wirus ,którego nikt nie ma, nie jest groźny ponieważ nie odnotowano jak na razie żadnej próby wysyłania tak zebranych tajnych informacji. Nie udało się jednak ustalić, jak doszło do infekcji. Jednym z rozważanych scenariuszy jest przypadkowe powstanie keyloggera, który najprawdopodobniej początkowo rozprzestrzeniał się za pomocą dysków zawierających aktualizacje map satelitarnych. Prócz dronów zainfekowane zostały także komputery używane do sterowania maszynami oraz komputery pracujące w wewnętrznej sieci (niezależnej od internetu). Mimo podejmowanych prób nie udało się usunąć wirusa. Mimo, że go usuwamy to on uporczywie powraca - stwierdziła jedna z osób zaangażowanych w te działania. Problem nie dotyczy co prawda na razie kwestii bezpośrednio zagrażających bezpieczeństwu USA , ale nie można go bagatelizować. Kolejne infekcje mogą doprowadzić do uziemienia intensywnie wykorzystywanej, liczącej ponad 150 maszyn floty amerykańskich dronów, a to byłoby już groźne. Taką sytuację z łatwością mógłby wykorzystać przeciwnik. Czy mozliwe więc jest , że scenariusz rodem z filmów SF jest możliwy?
Artykuł pochodzi z serwisu http://www.artelis.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz